Jasionka 21 lipca 2007 roku.
Pozdrawiam Was zacni Krewni, członkowie Rodu
Jasińskich.
Pozdrawiam Was drodzy Goście,
którzy zechcieliście przyjąć nasze zaproszenie
i wziąć udział w naszym rodzinnym święcie.
Raduje się moja dusza, że dane mi było doczekać tak pięknej
chwili, jaką jest Zjazd Rodu Jasińskich, z którego wywodzi się także moja mama.
Już dwukrotnie wcześniej, miałem możliwość gromadzić spore grono tej bliższej
rodziny, wywodzącej się od mego dziadka Feliksa Jasińskiego, czyli ojca mojej
mamy. Takie zjazdy odbyły się w 1992 i 2000 roku w Jasionce, rodowej wsi
Jasińskich, a na każdym spotkaniu było nas ponad sto osób. W tym roku mija
piętnaście lat od naszego pierwszego spotkania.
Moje doświadczenia na tej niwie są większe, bowiem w rodzie mego taty, czyli
Rodzie Orzełowskich zorganizowałem trzy zjazdy. Ostatni, największy, odbył się
26 lipca 2003 roku na Błoniach wsi Plewki, na który z całej Polski, a także z
Australii, Ameryki i państw Europy, zjechało się około tysiąc osób. Było to
wielkie święto rodzinne, jakiego nigdy dotąd Ród Orzełowskich nie przeżywał.
Zbierając materiały
do napisania pamiątkowej Księgi Rodu Jasińskich, dzieliłem się z kuzynami swoimi
doznaniami z minionych zjazdów. Często zadawano mi pytanie, czy byłaby możliwość
zrobić taki zjazd w Rodzie Jasińskich. Może trochę na wyrost, ale wszystkim
odpowiadałem, że jeśli znajdę sprzymierzeńców do tej idei, na pewno będę chciał
taki zjazd zorganizować. Byłoby to spotkanie nie tylko dla odgałęzienia
opisanego w Księdze, lecz dla wszystkich Jasińskich mieszkających i wywodzących
się z Jasionki. W dniu dzisiejszym zrealizowały się moje zamierzenia, za co Bogu
dziękuję.
Ród Jasińskich, do
którego przynależę poprzez mamę Mariannę-Janinę jest mi bardzo bliski. Moje
emocjonalne związki z tym rodem zaczęły się w dzieciństwie, kiedy to do naszego
rodzinnego domu w Plewkach przyjeżdżała z Jasionki babcia Leokadia-Helena
Jasińska, czyli matka mojej mamy. Ale to nie mama wprowadzała mnie emocjonalnie
w historię Rodu Jasińskich. Uwikłana ona była w tysiącu obowiązkach,
wynikających z prowadzenia domu, gospodarstwa i wychowywania dziewięciorga
dzieci, więc nie miała czasu, a może i wewnętrznej potrzeby opowiadania szerzej
o swoim rodzie. Najwięcej o Rodzie Jasińskich dowiedziałem się od swego ojca -
Franciszka, który czerpał wiadomości od swego teścia - Feliksa Jasińskiego. Mój
tata, będąc bardzo zakochany w swojej żonie, miał też ogromny sentyment do jej
ojca. Ten sentyment pojawił się już wcześniej, gdy tata śpiewał w chórze
parafialnym w Zbuczynie, a chórem tym dyrygował wówczas ojciec mojej mamy -
Feliks Jasiński, późniejszy teść mego taty. Szczególnie ten fakt sprawił, że
tata uważał go za wielki autorytet. Później dostrzegł u niego jeszcze wiele
innych wartościowych cech, takich jak; wielki kunszt ciesielski, mądrość
życiową, którą tata dostrzegał przy obcowaniu z nim. Takim sposobem mój ojciec
chłonął wszystkie wiadomości o tym rodzie i przy każdej nadarzającej się okazji,
przekazywał swoim dzieciom.
Choć nazwisko noszę
po ojcu, z Rodem Jasińskich mam nie mniejszą łączność duchową niż z Orzełowskimi.
W moich żyłach niezaprzeczalnie płynie także krew mamy, ale emocjonalne więzi
przenikały do mnie poprzez obcowanie z członkami tego rodu. To wszystko
sprawiło, że gdzieś głęboko w mojej świadomości tliła się myśl, aby z tych
wszystkich zapisanych i zasłyszanych wiadomości o Rodzie Jasińskich zrobić
pożytek i ocalić je od zapomnienia. Ciągle jednak nie miałem śmiałości do tego
przyznać się, że mogłaby powstać z tego Księga Rodu Jasińskich. Zachęcony
ogromnie przez ojca, zabrałem się najpierw do opisania Rodu Orze(y)łowskich. Gdy
po trzech latach uporałem się z tym, odkryłem w sobie, że o rodzie mamy nie
zapomniałem. Przy każdej nadarzającej się okazji powiększałem swoje archiwum o
zebrane okruchy historii Rodu Jasińskich. Po około trzech latach benedyktyńskiej
pracy, te okruchy 250-letniej historii zostały pieczołowicie ułożone w Księdze
Rodu Jasińskich, która w większości znalazła się już w waszych domach.
Ród nasz, jak stare potężne drzewo, mocno zapuścił
swe korzenie na Podlaskiej Ziemi. Oparł się burzom dziejowym, wojnom i zarazom.
Jasionka, rodowa wieś Jasińskich założona została prawdopodobnie przez ostatnich
władców piastowskich, a więc liczy już ponad 600 lat. Kurz czasu, przez wieki
pokrywał więzy pokrewieństwa i Jasińscy mieszkający dzisiaj w Jasionce nie
wiedzą, w którym pokoleniu ich korzenie się schodzą. Jestem bardzo szczęśliwy,
że to odgałęzienie rodu, wywodzące się od Jakuba, udało mi się ogarnąć
genealogicznie i historycznie opisać.
Przygotowania do zjazdu rozpoczęliśmy z
półtorarocznym wyprzedzeniem. Przede wszystkim zadaliśmy sobie pytanie, w którym
miejscu w Jasionce, mógłby odbyć się taki zjazd. Początkowo mieliśmy się spotkać
na siedlisku Kazimiery Dziewulak, która jest blisko spokrewniona z gałęzią rodu
Jasińskich poprzez swoją babcię po ojcu. To gospodarstwo obecnie jest w
posiadaniu Edwarda i Ani Jasińskich. Kiedy okazało się, że na nasze zaproszenie
na zjazd odpowiedziało pozytywnie ponad tysiąc osób, stało się jasne, że dla tak
dużej grupy ludzi, musimy poszukać większego terenu. Na siedlisku cioci Kazi,
przy kapliczce, posadowiliśmy tylko pamiątkowy kamień.
Aby doprowadzić to dzieło zjazdowe do
finału, musieliśmy ponieść ogromny wysiłek, zarówno w sferze fizycznej,
psychicznej jak i materialnej. Wszystkim moim
Kuzynom-sprzymierzeńcom, którzy wspierali mnie w wydaniu Księgi, jak i w
przygotowaniu Zjazdu, składam dzisiaj publicznie hołd i najserdeczniejsze
podziękowania. Dziękuję Wam za to, że społecznie wykonaliście tak ogromną pracę.
Przyznam się tu przed wami, że były chwile bardzo
trudne i myślałem, że zostanę pochłonięty przez nieustannie piętrzące się
trudności. Zacząłem mówić do siebie, że porwałem się z motyką na słońce. Z Bożą
pomocą i otuchą swoich najbliższych, szczęśliwie dobrnęliśmy do dnia spotkania.
Wierzę, że nasza praca i trud poświęcony tej rodzinnej idei, zaowocuje kiedyś.
Serce mi się raduje widząc was tak licznie zgromadzonych. Z rejestru wynika, że
spotkało się nas tutaj ponad 1000 osób. Niektórzy z was, aby tu przybyć,
musieli przemierzyć tysiące kilometrów, przepłynąć oceany, lub przelecieć nad
nimi samolotem. Zaś niektórzy, mimo bliskości zamieszkania, nie znaleźli w sobie
takiej potrzeby, aby tu być razem z nami.
Do wszystkiego potrzebna jest najpierw świadomość, o którą człowiekowi jest
zawsze najtrudniej. Wielu z nas widzi się po raz pierwszy, niektórzy zaś
spotkali tu swoich znajomych i sąsiadów, nie wiedząc wcześniej, iż łączą ich
więzy krwi, że są kuzynami.
Pamiątkowa Księga Rodu Jasińskich, która znalazła się, lub znajdzie w waszych
domach, służyć ma nie tylko wam. Szanujcie ją, bowiem korzystać z niej będą
pokolenia. Jestem o tym głęboko przekonany, że będzie ona skarbnicą wiedzy o
naszej genealogii, o naszej rodzinnej historii. Zawarte w niej informacje
znalazłem w archiwach, część przekazali mi moi Rodzice, a także wielu Seniorów
naszego rodu, rozrzuconych po kraju, do których udało mi się dotrzeć. Niestety,
niektórzy z nich nie doczekali wydania Księgi, i tego Zjazdu. Wśród seniorów,
których Bóg powołał do siebie z tego ziemskiego świata, są także moi Rodzice,
którym tak wiele zawdzięczam. Tej Księgi nie da się czytać tak zwyczajnie, jak
czyta się powieść. Trzeba powoli analizować zawartą w niej treść, by móc
rozeznać się w tym Rodzie i swobodnie wspinać się po konarach i gałęziach drzewa
genealogicznego.
Nie da się zaprzeczyć, Jasińscy z Jasionki to potężne drzewo rodzinne. Z jego
pnia wyrosło odgałęzienie Jakubowe, którego 250-letnią historię opisałem w
Księdze. Pozostałych pięć odgałęzień tego drzewa, ma z nim wspólne korzenie, o
czym jestem głęboko przekonany. Aby to udowodnić, trzeba by zajrzeć do
archiwalnych ksiąg pisanych wcześniej niż 250 lat temu. Może w Rodzie Jasińskich
znajdzie się kiedyś osoba, która podejmie się takiego trudu. Znać jednak musi
łacinę, bo w takim języku wtedy akta spisywano.
Ja
Bogu dziękuję, że dozwolił mi na początek odtworzyć historię Jasińskich w
odgałęzieniu Jakubowym. Że było to potrzebne, tego wymownym potwierdzeniem jest
dzisiejszy zjazd. Bez tych działań, nie wiedzielibyśmy, iż tworzymy jedną,
wielką rodzinę. Co niektórzy już mówili, że w Jasionce żyją różni Jasińscy, nie
spokrewnieni ze sobą. Aby to wyjaśnić, trzeba było dotrzeć do archiwów i
seniorów. Mam wielką satysfakcję, że dzięki mojemu wysiłkowi i mrówczej pracy,
upamiętniłem i ocaliłem od zapomnienia historię życia moich przodków, zarówno ze
strony ojca jak i ze strony mamy, tym samym oddając im należny hołd.
Wszystkich was,
zacni krewni, serdecznie pozdrawiam i bardzo proszę, abyście nigdy nie
zapominali, że każde drzewo uschnie, jeśli jego korzenie nie będą sięgały do
źródła wody. Także i nasze rodzinne drzewo genealogiczne uschnie, jeśli nie
będziemy go zasilać bratnimi uczuciami. Wielka tu rola przypada rodzicom i
dziadkom. To od nich dzieci dowiadują się, gdzie tkwią ich korzenie. Szanujmy i
pielęgnujmy ten skarb, jakim jest rodzina, bo najboleśniej odczuwa jej brak ten,
kto ją utracił.
Zacytuję tu
słowa piosenki, którą przed chwilą nasz Chór Rodowy przywitał gości zjazdowych:
„Może nasze dzieci za naszym przykładem, pójdą za lat kilka swoich ojców śladem.
By nasze spotkanie nie było ostatnim, lecz dobrym początkiem tej miłości
bratniej”. Oby Bóg wspomagał w tym dziele nasze dzieci, bo idea, której służymy,
idea integracji rodziny, jest piękna i ze wszech miar należy ją pielęgnować.
Życzę wam zacni Krewni, głębokich przeżyć duchowych na tym zjeździe, abyście po
powrocie do swoich domów mogli powiedzieć, że czas poświęcony zjazdowi nie był
stracony. Wszystkich członków naszego rodu, zamieszkujących tutaj i w okolicy
upraszam, abyście poczuli się gospodarzami i przygarnęli pod dach rodzinny
dalszych kuzynów, którzy nie mają tu swoich najbliższych, a na zjazd przybyli.
Ich rodzice lub dziadkowie urodzili się tutaj, lecz później z tego terenu
wyemigrowali, a ich potomstwo mieszka obecnie w różnych zakątkach Polski i
świata. Szczególnie dzisiaj warto przytoczyć tu, nasze staropolskie powiedzenie,
które mówi: „Gość w dom – Bóg w dom”. Bądźcie zdrowi.
Autor Księgi i organizator Zjazdu
- Stanisław Orzełowski
|