Drodzy Krewni z
Rodu Jasińskich!
Drodzy
Przyjaciele i Goście - uczestnicy Zjazdu!
Dzień 21 lipca 2007 roku przeszedł do historii.
Był to dzień niezwykły. Ta jego wyjątkowość wyraziła się w tym, że jak ptaki zza
mórz zlecieliście się na moje zaproszenie do Jasionki, do swego rodzinnego
gniazda.
Jaka siła sprawcza mogła uczynić, że ponad
tysiąc osób z najdalszych zakątków Polski i spoza jej granic nakazała Jasińskim
opuścić miejsce zamieszkania i pojechać tam, skąd wywodzą się ich korzenie.
Tylko więzy rodzinne mogły to sprawić, gdyż są one tak silne, że mogą nawet
przetrwać wieki. Gdy duchy naszych przodków przywołały Was, przybyliście do
Jasionki na określony dzień, nie bacząc na trudy, na odległość, na pogodę. Zew
krwi bratniej nakazywał wszystkim być w tym dniu razem. Nikt Was nie przymuszał,
sami z siebie wyruszyliście w daleką podróż, przemierzając setki kilometrów, a
niektórzy musieli przelecieć nad oceanem, by jak polskie bociany dotrzeć do
rodzinnego gniazda.
Gdy w mojej duszy zrodził się zamiar
zorganizowania zjazdu Rodu Jasińskich, wiedziałem, że jego realizacja będzie
bardzo trudna i będę potrzebował wielu pomocników, aby swój zamysł szczęśliwie
do celu doprowadzić. Nie łatwo było tę ideę zaszczepić w sercach kuzynów, którzy
mieliby się wraz ze mną trudzić nie wiedząc, czy na nasze zaproszenie zechcą
Krewni pozytywnie odpowiedzieć i przyjechać na określony dzień do Jasionki.
Każdy z Was dzisiaj wie, jak wielką wykonaliśmy
pracę, aby ten zjazd przygotować. A wszystko jednak zaczęło się od Księgi
Rodowej. Gdy przemierzałem tysiące kilometrów, odwiedzając setki domów,
dzieliłem się tą myślą, że warto byłoby nam się spotkać, by jak w tej zjazdowej
piosence – „uścisnąć siostrę, uścisk brata dostać”.
Dzisiaj, gdy już nasz zjazd przeszedł do
historii, gdy każdy z Was powrócił z Jasionki do swego domu z sercem pełnym
ciepłych przeżyć, powraca pytanie: czy warto było ponieść tyle trudu, aby ten
jeden dzień spędzić u źródła? Nie waham się odpowiedzieć w imieniu wszystkich
uczestników zjazdu, że warto. Trud był po obydwu stronach. Podjęli go
organizatorzy, którzy już na półtora roku przed zjazdem rozpoczęli
przygotowania, a także ci, co musieli już w przeddzień zjazdu wyruszyć w podróż,
by zdążyć na rodowe spotkanie w Jasionce.
Gdzie tylko mogłem, znaczyłem swoje ślady
słowami, że „Rodzina to skarb”. Te słowa znaleźliście w Księdze Rodowej,
znaleźliście w tekstach piosenek, które pisałem na potrzeby zjazdu. Bo jeśli nie
rodzina, to cóż lepszego w zamian? Gdybym tego nie doświadczał namacalnie w
swoim domu rodzinnym, to bym tak do Was nie mówił.
Cieszę się, że moi bliscy, którzy tu w pobliżu
żyją wsparli mnie w tej trudnej pracy. Zjazd przygotowaliśmy na takim poziomie,
jaki zakładałem. Program zjazdu został wykonany prawie w 100 procentach.
Opatrzność Boża także nam sprzyjała na każdym kroku. Naprawdę, warto było nam
się trudzić. To, co usłyszeliśmy od Was w dniu zjazdu i to, co teraz słyszę
przez telefon, czytam na rodowej stronie internetowej, w listach nadesłanych na
mój adres sprawia, iż czujemy się wielce usatysfakcjonowani i wyróżnieni, że
dane nam było to przygotować.
Nawet w najśmielszych planach nie
przewidywaliśmy, że tak liczne grono krewnych odpowie na nasze zaproszenie i
przyjedzie na zjazd. Na błoniach spotkało się nas ponad 1100 osób. Dla Jasionki
było to wielkie święto, jakiego ona w swej 600-letniej historii nie przeżywała.
Duchy praojców były z nami, gdy w tak licznym gronie szliśmy przez wieś czcząc
ich pamięć. Trzeba było być w tym dniu w Jasionce, aby to wszystko przeżyć. Kto
tam nie był, ten tego nie zrozumie, bo tak pięknego rodzinnego wydarzenia nie
sposób opisać i opowiedzieć.
Dziękuję Wam Drodzy Krewni za to wspaniałe
spotkanie w Jasionce, gdzie tkwią nasze wspólne korzenie. Wszyscy zaczerpnęliśmy
tam pokrzepiającej siły, która pomoże nam trwać i pamiętać o tych, co dali nam
życie i z których dorobku czerpiemy obficie. Symbole, które pozostawiliśmy tam:
– pamiątkowy kamień, umieszczone pod nim przesłanie do potomnych, posadzony obok
dąb, przez wieki będą świadczyć o tym, że umieliśmy się zgodnie w rodzinnym
gronie spotkać. Pielęgnujcie swe więzy rodzinne, nie zapominajcie, że rodzina to
skarb.
Ja, wraz z moimi współorganizatorami zjazdu
jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy tę duchową ucztę dla Was przygotować. Wasze
słowa, które do nas płyną w podziękowaniu, są dla nas najpiękniejszą zapłatą za
ten trud.
Oby Bóg dozwolił nam, jeszcze kiedyś spotkać
się.
Z wyrazami szacunku dla wszystkich moich
Krewnych i Gości – Stanisław (B-4115) Orzełowski z mamy Jasiński.
Siedlce, 1 sierpnia
2007 roku |