O Stanisławie Orzełowskim z Siedlec
głośno zrobiło się w 2002 r. Finalizował wtedy pisanie historii swojego rodu.
Gdy zakończył prace, wydał ją jako niemal 700-stronicową księgę i zorganizował I
Zjazd Rodu Orze(y)łowskich. Na błonia wsi Plewki koło Zbuczyna zjechało wtedy
około 1000 kuzynów z całego świata, a gazety opisywały, jak miejscowi
zastanawiali się, czy to przypadkiem nie wesele perskiego szacha. Ale wcale nie
od Orzełowskich się zaczęło...
Z mamy Jasiński
Tego „dużego” zjazdu krewnych po mieczu nie byłoby bez „małego” z 1993 r. Ale do
niego ośmieliło pana Stanisława to, że rok wcześniej zgromadził w Jasionce 100
członków familii Jasińskich, czyli rodziny po kądzieli. Potem powtórzył to
jeszcze w 2000 r. Teraz poczuł się wreszcie gotowy do zorganizowania I Zjazdu
Rodu Jasińskich Herbu Topór. Wszystko dlatego, że napisał „Historię Rodu
Jasińskich 1750 - 2005”.
Praca nad nią trwała 2,5 roku. Gdy pytam, skąd pan Orzełowski wziął siłę, by
jeszcze raz brać się za tak potężne przedsięwzięcie, mówi: - Skoro poradziłem
sobie z rodem ojca, uznałem, że Jasińscy nie są gorsi. A poza tym chciałem im
pokazać to, czego doświadczyli już Orzełowscy: że rodzina to skarb - dodaje. -
Kiedy rok temu zmarła Marianna z Jasińskich, czyli moja mama, na pogrzeb
przyszło setki osób, a na herbatkę z rodziną pozostało 160 osób. Ale by
spotykali się nie tylko przy smutnych okazjach, trzeba było wszystkich znaleźć i
chcieć przy tym pracować. Może, dlatego tak jestem zmotywowany, że mam liczną
rodzinę - odpowiada wreszcie na pytanie.
Ale nie poszło mu tak łatwo. Gdy 5 lat temu rekonstruując historię rodu
objeżdżał wsie regionu, dalsi i bliżsi krewni, rozpoznawszy w nim syna
Franciszka, chętnie z nim rozmawiali. - Teraz rodzina mamy pytała: „Co ty masz
wspólnego z Jasińskimi? Przecież jesteś z Orzełowskich” - relacjonuje. -
Musiałem ich więc do siebie przekonać, choćby podpisując się: „Stanisław
Orzełowski z mamy Jasiński”. I chyba się udało.
Inni ludzie, inne przeżycia
Nim jednak zaczniemy rozmawiać o zjeździe, pan Stanisław opowiada o
podobieństwach oraz różnicach między genealogiami Jasińskich i Orzełowskich. -
Rody są porównywalne i mieszkają niedaleko od siebie. Tyle że protoplasta
Orzełowskich przybył na ten teren około 250 lat temu, a Jasińscy w Jasionce
mieszkają od ostatnich Piastów. Dlatego przy pierwszej „Historii rodu” miałem
łatwiejsze zadanie. To było 7 pokoleń, więc dobrze się znali. Natomiast w
Jasionce jeden Jasiński nie ma zielonego pojęcia, w którym miejscu jego korzenie
łączą się z korzeniami drugiego Jasińskiego. W tej wiosce jest 6 żyjących
odgałęzień rodu. Trudno mi było je ogarnąć, tym bardziej że dokumenty sięgają w
najlepszym przypadku XV w. Ale że nie byłem w stanie przebić się przez łacinę,
postanowiłem zacząć od Jakuba, który urodził się w 1749 r.
- Miesiącami siedziałem w archiwach i rozrysowywałem drzewo genealogiczne -
przypomina sobie S. Orzełowski. - To bardzo trudna robota. Bez wewnętrznego
zacięcia i... lupy nie ma co zaczynać. Odszukanie koligacji i łączenie ze sobą
poszczególnych członków rodu to mnóstwo roboty. Szczęśliwie się składa, że
siedleckie Archiwum Państwowe jest bardzo bogate, a akta są w dobrym stanie.
Zbadałem też archiwa wszystkich okolicznych parafii: Trzebieszowa, Wiśniewa,
Krzeska, Zbuczyna, Zębrów i Radzikowa. A potem było docieranie do żyjących,
czyli jeżdżenie po okolicy i całej Polsce oraz setki listów - dodaje. -
Oczywiście „centrala” tego wszystkiego była u mnie w domu. Na szczęście rodzina
się podporządkowała. Ale żeby odnieść ten sukces, musiałem pozyskać dzieci i
żonę. Choć, tak jak kiedyś moja mama, bała się tak dużego wyzwania, ale
asystowała mi i pomagała od początku do końca.
Ten „sukces” pana Stanisława to 899 stron, zawierających tablice genealogiczne
ze wstępem historycznym, historię powiatu siedleckiego i parafii Zbuczyn,
rozdział o tradycjach oraz obyczajach i wreszcie „instrukcję obsługi” historii
rodu. – W Księdze ocalono od zapomnienia około 670 rodzinnych fotografii, jest
ona lepiej dopracowana i bardziej szczegółowa od poprzedniej. Jeśli chodzi o
budowę, jest taka sama. A czym się różni? Tym, że inni ludzie, inne przeżycia,
inna miejscowość - podsumowuje autor.
W stodole cioci
Skoro jest historia rodu, musi być zjazd. - Zaproszenia są już wszędzie
rozesłane. To jest ponad 1 tys. adresatów, nawet w Ameryce i Szwecji - oblicza
Stanisław Orzelowski. Równy tysiąc wynosi również nakład książki. - „Historię
rodu Orzełowskich” wydrukowano w 580 egzemplarzach, dla tych, którzy dokonali
przedpłaty. U Jasińskich początkowo chcieliśmy zrobić tak samo, ale dzięki
Władysławowi Grochowskiemu, członkowi rodu Jasińskich przez mamę, część nakładu
będzie czekać na spóźnialskich.
Zjazd to już jednak dzieło zbiorowe. 30 października 2005 r. powstała Grupa
Inicjatywna, powołana dla wydania „Księgi rodu” i przeprowadzenia Zjazdu Rodu
Jasińskich. Na jej czele stanął Dariusz Jasiński ze Zbuczyna. - To syn brata
mojej mamy - wyjaśnia pan Stanisław. - Wśród liderów Grupy jest jeszcze
Małgorzata Zdanowska z Chromnej, wnuczka siostry mojej mamy. Ja tu jestem jako
trzeci w kolejności. Kronikarzem i dokumentalistą tego rodzinnego
przedsięwziecia jest nasz kuzyn Marian Czerski. Pomaga nam jeszcze 19 osób.
Razem koordynujemy przygotowania, a jest ich sporo - kończy.
Bo i program zaplanowanego 21 lipca na zjazdu w Jasionce zapowiada się bogato.
Kto pamięta spotkanie w Plewkach, wie, że zacznie się od wydawania
identyfikatorów. Potem nastąpi część oficjalna - z Mszą polową (podczas której
homilię wygłosi ks. Michał Rozwadowski, proboszcz parafii NMP Wspomożycielki
Wiernych w Borkach koło Radzynia Podlaskiego) i występem Chóru Rodu Jasińskich
pod batutą Barbary Jasińskiej-Sroki i Zbigniewa Orzełowskiego. Po nim członkowie
rodu zaprezentują na specjalnie przygotowanej scenie obrazki i wiersze.
Następnie odbędzie się część historyczna: przemarsz przez wieś, zapalenie zniczy
na stopniach tutejszej kapliczki, odsłonięcie kamienia upamiętniającego zjazd
oraz posadzenie pamiątkowego dębu przez Edwarda i Anię Jasińskich – gospodarzy
miejsca zjazdowego. Nie zabraknie też spotkań rodzinnych, „Izby Pamięci”, a
nawet... zabawy tanecznej - jak piszą organizatorzy: „w stodole cioci Kazimiery
Dziewulak, ewentualnie w świetlicy wiejskiej”.
Czy można więc nie wierzyć panu Stanisławowi? Rodzina to skarb, a rodzina
Jasińskich na pewno!
Autor: Bartosz Szumowski